poniedziałek, 22 października 2012

PORADNIK, MAMUŚKI DO DZIEŁA

HALO, CZY KTOŚ WIE JAK ZROBIĆ TŁO TEGO POSTA W MOIM BLOGOWYM KOLORZE FIOLETOWYM, COŚ TU NIE DZIAŁA I MNIE STRASZNIE TO WKURZA, BO ZAZNACZA MI TYLKO POSZCZEGÓLNE LINIJKI A NIE CAŁĄ STRONĘ
Wreszcie znalazłam chwilę, żeby się z Wami spisać. Trochę mi zajęło to urządzanie...
Ten post zadedykuję wszystkim tym, którzy ciągle się boją zmian, zastanawiają się nad czymś godzinami i kończą zaraz na pustych słowach. Bierzcie los w swoje ręce, bo czas tak szybko ucieka. Nie będę owijała w bawełnę i niczego upiększała, choć kocham dekoracje, ale przedstawię fakty i czasem "ciemno-czarną" rzeczywistość, którą również dostrzegam, ale nie jest ona i tak w stanie zmienić moich planów, albo w czymś mi przeszkodzić, co zaczęłam.
Jak pisałam dawno temu w moim ostatnim poście opowiem wam troszkę o takich czysto formalnych sprawach, o których często nie chcemy opowiadać z powodu zazdrości, żądzy bycia lepszym, i nie wiem jeszcze czego. Ja zrobię to z przyjemnością, żeby właśnie zachęcić was do tego, aby realizować swoje marzenia, aby być dumnym ze swoich polskich korzeni, iść do przodu z piersią wypiętą, nie garbiąc się itd.. Chciałabym, żebyście niczym nie byli zaskoczeni, no może  nie tak bardzo zaskoczeni wyjeżdżając za granicę. Na początku chcę wszystkim jasno dać do zrozumienia, że nic nie da się osiągnąć od razu i naprawdę musi upłynąć sporo czasu, żeby coś zaczęło wychodzić, opłacać się finansowo. Nasze życie jest jak mega potężna firma, która musi być dobrze zorganizowana i odpowiednio zarządzana.
W moim wypadku było to na początku bardzo trudne, ponieważ do tej pory byłam osobą, która z każdą najmniejszą porażką poddawała się, i która zawsze pragnęła wszystkiego od razu. Ale mając za sobą różne doświadczenia i te trudne i te bardzo przyjemne zauważyłam, że to się nie opłaca, że powoli tracę umiejętność logicznego myślenia i zamiast iść za ciosem, cofam się z każdym dniem o krok do tyłu. Ponieważ widziałam, że coś nie działa w tym moim planie, zaczęłam dawać sobie na wszystko więcej czasu, nie przejmować się porażkami i za wszelką cenę walczyć o siebie, oprócz tego wyznaczyłam sobie taki cel, do którego chcę dążyć i kiedy jest mi bardzo źle, koncentruje się na nim i przekonuje samą siebie, że jeżeli zawalę w tym momencie, to cały plan legnie.
Od razu na wstępie rozwieje wszystkie wątpliwości, że wyjazd za granicę matki z dzieckiem to pestka. Jest to nie lada wyczyn, urastający na początku w moim przekonaniu do rangi wyczynu kamikadze, tylko w przeciwieństwie do niego udanego. A dlaczego tak go określam, bo wiele osób mnie przestrzegało mimo wszystko, żeby nie ryzykować: sama z dzieckiem, bez nikogo bliskiego, dziecko bez znajomości języka, itd. A udany ponieważ ja wierzyłam w mój wyczyn i się rzeczywiście udało. Oczywiście dla mniej wytrwałych najlepiej mieć zawsze na wypadek plan B.
Idealnym wyjściem i ratunkiem dla wyczynu kamikadze jest oczywiście spakowanie ze sobą jakiejś kochanej babci czy dziadziusia na wypadek gdy nasze dziecko zachoruje, czy też my będziemy mieć dłuższą zmianę w pracy, czy po prostu najzwyczajniej w świecie zapragniemy się pobawić nocą-polecam Kolonię w Nordrhein Westfalen-piękniejszego miasta jeszcze nie widziałam), Zastanówcie się jednak wcześniej nad tym, żeby to była osoba, z którą dogadujecie się bez problemu i która raczej więcej milczy, nie ocenia, a zajmuje się rzeczywiście waszym dzieckiem, bo na początku będziecie potrzebowali spokoju, ciszy i fizycznej pomocy.
Oczywiście to jest scenariusz idealny, ale nie zawsze jest on możliwy, więc jeśli wolicie los wziąć w swoje ręce i mieć tę świadomość do końca życia, że wszystko, co osiągnęliście, zawdzięczacie sobie samym, to proszę bardzo, bo frajda jest niesamowita.
Jeżeli wybieracie drugą opcję i rzucacie się na głęboką wodę sami-należy zgromadzić odpowiednie fundusze.
Na początek, gdy przyjeżdżacie do jakiegokolwiek obcego kraju, trzeba mieć ze sobą jakiś kapitał, wkład, żeby wyłożyć na to wielkie przedsięwzięcie, jakim jest nasze przyszłe życie. Jak to zrobić: idealnym rozwiązaniem jest oczywiście zgromadzenie na swoim koncie własnych funduszy, najlepiej przez minimum rok odkładać sobie, tylko rzetelnie, uwierzcie jest to możliwe nawet przy zarobkach miesięcznych 1500 zł netto. Jeśłi "ta możliwość jest niemożliwa"-bardzo lubię to zdanie, to trzeba liczyć na swoich bliskich, przyjaciół i znajomych, dlatego dobrze jest wciąż powiększać grono swoich kolegów. Na szczęście na to nie mogę narzekać i cieszę się, że mam ich aż tylu..., pozdrawiam was moi kochani przyjaciele, którzy po części tworzycie ze mną tego bloga.
Jeśli decydujecie się z dzieckiem na wyjazd za granicę, sensowne będzie udać się na parę tygodni samemu, najlepiej gdzieś, gdzie mamy jakąś bliską osobę i przekoczować u niej.
Kolejna bardzo ważna sprawa, bez której nawet w swojej ojczyźnie nie staniecie nigdy na nogi. Trzeba uwierzyć w swoje siły i nie bać się iść załatwić sobie pracę, miejsce dla dziecka w przedszkolu, wynająć mieszkanie, itd. to tylko jedna 10 formalności, na które trzeba mieć dużo siły i samozaparcia. Oczywiście idealnie jest, kiedy zna się język, ale będąc w Niemczech poznaję wielu ludzi, którzy prawie w ogóle nie znają niemieckiego, a wychodzą z urzędu z podpisanymi papierami, że są już pełnoprawnymi obywatelami Niemiec i rozciągają te swoje ciemnoskóre grube usta, chyba, żeby pokazać mi swoje lśniące, porażające bielą zęby, ha,ha...
Wpadłam właśnie na pomysł zrobienia listy, co jest niezbędne, żeby się zorganizować za granicą:
1. Wyskrobujemy swoje oszczędności, likwidujemy polisy, pokazujemy białe zęby a czasem i żółte naszym bliskim, znajomym, przyjaciołom i gromadzimy fundusze. Przeliczyłam, że na początek potrzeba ok 2500 Euro, czyli jakieś 10 000 polskich złotówek.
2. przyjeżdżamy do miejsca, w którym mamy kogoś znajomego
3. idziemy do urzędu się zameldować
4. szukamy pracy (idealnie by było, żebyśmy mieli chociaż jeden dzień w tygodniu wolny na załatwianie formalności.(preferowane zajęcia: kelnerka, sprzątaczka, opiekunka-spokojnie, od czegoś trzeba zacząć a każdy z nas to potrafi)
5. wykupujemy sobie ubezpieczenie zdrowotne dla nas i dla dziecka
6. szukamy przedszkola (jeśli macie dziecko w wieku 5 lat pójdzie jak po maśle, bo tu w Niemczech dyrektorzy przedszkoli mają obowiązek w pierwszej kolejności przyjąć dzieci w wieku 5-u lat, bo one w przyszłym roku zaczynają szkołę, więc miałam o jeden stres mniej). W przypadku dzieci młodszych też nie jest to tragedia, nie znoszę sama jakiegoś straszenia, że się nie uda, itd., bo znajomi mnie ostrzegali, że z przedszkolem w Niemczech bez znajomości jest ciężko. Najlepiej dowiedzieć się samemu, bo z moich doświadczeń wynika, że rodzi się tu coraz mniej dzieci i oni tylko czekają na takie "małe polskie kąski".
7. szukamy własnego mieszkania, jak najtańszego bez żadnych luksusów w dobrej okolicy, najlepiej blisko przedszkola, żeby organizacyjnie zgrać to dobrze, bo przede wszystkim musimy liczyć na siebie samych.
I tu rzeczywiście pojawiły się pierwsze schody-było ciężko znaleźć coś w dwa tygodnie. Najlepiej dać sobie na to ok miesiąca czasu, bo tutaj mieszkania wynajmują się i sprzedają z prędkością światła. Sprawdzane jest wszystko: począwszy od stanu twojego portfela, poprzez umowę o pracę, skończywszy na tym, jakiego jesteś wyznania, paranoja ale to są fakty. I niestety matki samotnie wychowujące, jak również tatusiowie samotni z dziećmi (więc może warto pomyśleć o jakimś związku i dzieci będą szczęśliwe a rodzice jeszcze bardziej, ha,ha) są szczególnie niewygodni, bo mówiąc szczerze jest ich ciężko wyrzucić na bruk. Chociaż, jeśli spojrzymy na to z innej strony, to później jak już coś jednak uda nam się znaleźć, możemy wić to nasze gniazdko, bo nas tak prędko stąd nie wykurzą.
Oczywiście jest na to sposób, na początek nie trzeba chwalić się zbytnio tą naszą pociechą i sprawa załatwiona.
Ale swoją drogą napiszę o tym gdzieś artykuł, bo teraz już moje emocje opadły i się z tego bardziej śmieję, ale mocno byłam zbulwersowała tym faktem.
A jeśli jesteśmy już zameldowani i mamy załatwione to wszystko, o czym pisałam i jesteśmy już tutaj ponad trzy miesiące,to
8. zbieramy dokumenty, chodzimy od urzędu do urzędu, nabywamy wiele nowych, bardzo przydatnych w życiu cech, np. bycie asertywnym to tak ładnie powiedziane, a tak szczerze: bycie chamskim i walczymy o pieniądze na dziecko, na mieszkanie, co nam się prawnie należy jak psu buda.
"W życiu bo­wiem is­tnieją rzeczy, o które war­to wal­czyć do sa­mego końca" - Paulo Coelho
Kończę, bo lecę do urzędu, ha,ha...
Piszcie. Chętnie odpowiem na wasze pytania...


Mimo, że nie mam czasu na swoją jedną z wielu pasji (meblarstwo), pielęgnuję ją fotografując dzieła innych stolarzy


Pan-Sprzedawca był w szoku, co ja robię w tym sklepie z aparatem. Wytłumaczyłam, że niech się o nic nie martwi, może będzie jeszcze sławny i zamilkł. Grunt to siła perswazji


Poprawił swoja czuprynę w lusterku, zapozował do zdjęcia i powiedział z dumą w głosie: "Ach wie Pani, najwyżej mnie zwolnią"


Do miłego...